W ostatnich latach dużo się mówi o domach energooszczędnych i niskoenergetycznych. Na czym to właściwie polega?Najogólniej rzecz ujmując, dom energooszczędny to budynek tak dobrze izolowany, że traci niewiele energii przez ściany zewnętrzne, dach czysystem wentylacji, poza tym umożliwia ponowne wykorzystanie energii wyprodukowanej wewnątrz. Pozwala też na oszczędną gospodarkę wodą. W budownictwie energooszczędnym tradycyjne instalacje grzewcze mogą być wspomagane, lub w skrajnych przypadkach całkowicie zastąpione przez alternatywne instalacje wykorzystujące energię odnawialną - słoneczną, wiatrową, czy geotermalną.
Co pochłania najwięcej energii?
W naszym klimacie 71% energii zużywanej w domu pochłania ogrzewanie. Dlatego w celu określenia standardu energetycznego stosujemy wskaźnik E – kWh/m2 rok lub kWh/m3 rok. Określa on średnią ilość ciepła potrzebnego do ogrzania metra kwadratowego lub metra sześciennego domu w ciągu roku. Na współczynnik E ma wpływ głównie rodzaj materiałów budowlanych i izolacyjnych, system wentylacji oraz usytuowanie budynku względem stron świata, czyli ilość światła słonecznego. Standardy energetyczne dla budynków są coraz wyższe. Dla porównania – dla domów zbudowanych przed 1967 rokiem wskaźnik E wynosił 240-350. Obecnie, dla domów zbudowanych po 1998 roku wynosi on 90-120. W domach energooszczędnych E powinno mieć maksymalną wartość – 70.
Czy budownictwo energooszczędne ma przyszłość, czy to tylko unijna moda?
Trudno mówić o modzie. Ekologia zgodnie z wszystkimi przypuszczeniami będzie dominującą tendencją w Unii Europejskiej, dodatkowo jeszcze wzmacnianą przez obecny kryzys i recesję. Z punktu widzenia Polski teoretycznie też lepiej by było oszczędniej gospodarować energią, jako że jesteśmy uzależnieni w jej dostawach od naszych sąsiadów ze wschodu. Zanim oczywiście nie ruszy budowa elektrowni atomowych, o które już teraz bije się kilka województw. Ale, jeżeli ich budowa będzie przebiegać w tempie budowy autostrad, to może jednak warto pomyśleć nad alternatywą dla tradycyjnego budowania i ogrzewania. Świadomość ekologiczna rośnie, ale też zwyczajnie nie chcemy wyrzucać niepotrzebnie naszych ciężko zarobionych pieniędzy na energię, która ulatuje nam w powietrze przez nieszczelne ściany. Poza tym Unia wymusza na krajach członkowskich wprowadzenie świadectw energetycznych.
Co to jest świadectwo energetyczne budynku?
Zgodnie z dyrektywą Unii Europejskiej wszystkie kraje członkowskie, w tym oczywiście Polska powinny wprowadzić system ocen energetycznych i świadectw energetycznych dla budynków. Świadectwo energetyczne to dokument wydany przez upoważnionego eksperta, który określa zapotrzebowanie budynku na energię. CO WAŻNE - WYSTAWIENIE ŚWIADECTWA MOŻLIWE JEST DOPIERO PO WYBUDOWANIU BUDYNKU z uwzględnieniem użytych materiałów, zorientowania budynku względem stron świata, strefy śniegowej i wiatrowej itp. Ponieważ ma to decydujący wpływ na koszt użytkowania budynku i komfort mieszkania, świadectwo docelowo będzie dokumentem obowiązującym przy sprzedaży i wynajmie budynków i mieszkań. Każdy nowo wznoszony budynek będzie musiał się legitymować takim certyfikatem. Celem Unii jest - mamy nadzieję - nie produkcja kolejnych urzędników i papierów, tylko nacisk na globalne zmniejszenie zużycia energii.
Czy opłaca się budować domy energooszczędne?
Wszystko zależy od perspektywy czasowej. Obecnie koszt budowy takiego domu jest w zależności od zastosowanych materiałów i urządzeń o 10%-30% wyższy niż przy standardowym budynku. Koszt naturalnie rośnie, jeżeli chcemy zastosować nowoczesne technologie pobierania energii typu solary, elektrownie wiatrowe czy urządzenia wykorzystujące energię geotermalną. Warto pamiętać, że zaawansowane technologie w domu wymagają stałej konserwacji, która wcale nie jest tania. Uzależniają też nas poniekąd od technologii i specjalistów, którzy są konieczni, aby na przykład regularnie wymieniać filtry wentylacyjne. Z tymi urządzeniami nie poradzi sobie domowy majster klepka i nawet lepiej, żeby sobie nie radził, bo popsuje. Warto na etapie planowania zastanowić się, czy warto uniezależnienie się od tradycyjnej energii zamieniać na uzależnienie od technologii. Na obecnym etapie zresztą urządzenia te są relatywnie drogie i szacuje się, że może zwrócą się za 20-30 lat. Niewykluczone więc, że warto poczekać kilka lat, aż upowszechnią się tańsze technologie. To tak, jak z komputerami. Masowa produkcja sprawia, że tanieją.
Czy dom energooszczędny jest zdrowy?
Wiele osób obawia się, że powietrze w energooszczędnym domu może być w tzw. obiegu zamkniętym. Warto podkreślić, że sprawna wentylacja mechaniczna z odzyskiem ciepła (tzw. rekuperatorem) jest jednym z kluczowych elementów, które składają się na dom niskoenergetyczny. Powietrze w źle wentylowanym w domu zawiera mniej tlenu, zbyt dużo dwutlenku węgla, a ponadto szkodliwe substancje, które pochodzą z parujących powierzchni tworzyw sztucznych, klejów, lakierów. Zawiera też sporą ilość pleśni i roztoczy. Wszystko to może prowadzić do chorób układu oddechowego i alergii. Mechaniczna wentylacja, pod warunkiem, że działa sprawnie i ma regularnie zmieniane filtry, w dużym stopniu eliminuje ten problem. Powietrze jest stale wymieniane i filtrowane (można, a nawet wskazane jest stosowanie filtrów przeciwalergicznych). Czujniki zamontowane w wentylacji reagują na podwyższoną zawartość CO2 i zwiększają wymianę powietrza.
O ile konkretnie zmniejszają się koszty eksploatacji domu po zastosowaniu technologii energooszczędnej?
To trudno wyliczyć ogólnie, ze względu na duże zróżnicowanie dostęnych technologii. Najlepiej to opisać na konkretnym przykładzie. Znajomy wybudował dom energooszczędny, w którym współczynnik E wynosi 31 (kWh/m2rok)- to bardzo mało! Trudno taki efekt osiągnąć. Na samo ogrzewanie w sezonie grzewczym (od października do marca 2006/2007) wydał 655zł. Za gaz potrzebny do gotowania i ogrzewania wody zapłacił w ciągu roku 350 zł (ok. 30 zł/mc). To robi wrażenie, biorąc pod uwagę, że koszt ogrzania tradycyjnego, wolno stojącego domu w sezonie grzewczym, może wynosić ponad 6000 zł. Niemniej jednak warto policzyć ile wydał na wszystkie instalacje, które ten efekt pozwoliły osiągnąć. Okazuje się, że inwestycja zwróci mu się po około 10 latach. To i tak dobry wynik. Przy dłuższym okresie zwrotu inwestycji może się okazać, że przydałaby się wymiana urządzeń i zabawa zaczyna się od początku. Inny znajomy tak skomplikował ilość alternatywnych źródeł ogrzewania i naszpikował dom do tego stopnia elektroniką, że w wypadku awarii zajęło 3 tygodnie znalezienie specjalisty, który uruchomił system ponownie. Perspektywa czekania na niego w zimnym domu nie była godna polecenia. Co mogę doradzić – to zdrowy rozsądek i realną kalkulację zysków i strat.